Jest gorący czerwiec 2006 roku. Mury pińczowskiego Muzeum przynoszą chłód. Jest spokojnie. Trudno wyobrazić sobie, że to właśnie dziś pierwszy raz po 65 latach w pińczowskiej synagodze będzie świętowany szabas. Chciałabym od razu wiedzieć, jak do tego doszło, poznać całą historię, zapis wysiłków i pracy wszystkich ludzi. W spojrzeniu Jerzego jest prośba - nie dziś. Uśmiecham się.
Na kogo czeka Jerzy Znojek?
Na Leona Radinskiego z Huston, który razem
z ojcem wyjechał przed wojną do Ameryki, a wiele lat później wrócił i podarował 20 000 $ na remont pińczowskiej synagogi.
Na Abrahama Potezmana, który do dziś jest świetnym krawcem, a rodzinny Pińczów odwiedza co kilka lat.
Na Saula Rubinka, znanego aktora i reżysera z Hollywood, urodzonego po wojnie w Niemczech, którego rodzice przetrwali schowani u państwa Baniów z podpińczowskich Włoch.
Na Sarah Rembiszewski, bibliotekarkę z Tel Avivu. Wuj jej matki, Zygmunt Zeman Fajnsztat, po ucieczce z transportu założył grupę partyzancką Batalionów Chłopskich i zginął w potyczce z Niemcami.
Na Izaaka Golda z Kanady, producenta odzieży sportowej, którego można zobaczyć na fotografii w synagodze z opaską Dawida na ramieniu.
Zaglądam na próbę przedstawienia, które dzieci z gimnazjum pokażą dziś gościom. Sztuczne pejsy nie chcą się przyczepić do krótkich chłopięcych włosów. Może nie są potrzebne? Może da się opowiedzieć o szabacie bez nich? Uciekam na słońce. Mały chłopiec przed kościołem trzyma program dzisiejszego wydarzenia "Odnowienie i Pamięć - Szabat w Pińczowie." Babcia wyrywa mu kartki z rąk - Skąd to masz? Żyd jakiś jesteś? Polak jesteś, Polak mały, Jaki znak Twój?.... Wokół kościoła maszeruje procesja na czele z dużym postawnym księdzem - to na pewno proboszcz. Za kilka godzin zobaczymy go w synagodze.
Napływają goście. Uśmiechnięty starszy pan w dużych okularach z żoną, córką i synem. To Abraham Potezman. Przyjechał z Belgii, słabo mówi po polsku, ale próbujemy się porozumieć. Kiedy pytam o to jakie to uczucie po latach brać udział w takich uroczystościach w rodzinnym mieście - nie odpowiada. Nie rozumie, albo nie chce zrozumieć. Ożywia się dopiero przy pytaniu o to, co zmieniło się w Pińczowie. Niewiele, nic się nie zmieniło. Tylko Nida zmieniła swój bieg.
Zapełnia się sala widowiskowa w domu kultury. Miejscowi i przyjezdni siadają wspólnie. Jerzy Znojek stara się witać wszystkich, nikogo nie przeoczyć, a że gości jest wiele co chwilę rozlegają się powitalne brawa. |
Na scenę wchodzą po kolei dzieci z przedstawieniem o Szabacie, orkiestra z pińczowskiej szkoły muzycznej. Dziewczyny, które mają zatańczyć dla nas żydowskie tańce - śmieją się przed wejściem - Najpierw, jak usłyszałyśmy hasło - tańce żydowskie - to nam się to nudne wydawało. Później wciągnęłyśmy się. Na próbach było wesoło. Nauczyłyśmy się tylu nowych rzeczy - opowiada Ania. W ich tańcu na scenie widać radość, lekkość i zabawę. Chyba o to chodziło.
Idziemy w stronę synagogi. Popołudniowe słońce ciepło oświetla Pńczów. Tu, w rynku nad apteką, była poczta... Stąd zaczynała się dzielnica żydowska a tu stał dom Rabina. Dalej mykwa, dom modlitw.- opowiada po drodze Abraham. W powietrzu czuć atmosferę święta. Przed synagogą zebrało się ponad 200 osób. Są ludzie z gmin żydowskich w Warszawie, Krakowie, Białymstoku, przedstawiciele organizacji żydowskich, jest pińczowski komendant policji i straży miejskiej, proboszcz, nauczyciele, burmistrz i przedstawiciel wojewody. Jest też Michael Traison - amerykański adwokat, człowiek z misją, orędownik dialogu polsko-żydowskiego. To jego upór w dużym stopniu doprowadził do dzisiejszego wydarzenia. Kiedy w 2005 roku trafił do Pińczowa pierwszy raz obejrzał wystawę starych fotografii i małą piękną synagogę. Niedługo potem przysłał wiadomość pod tytułem: kolacja szabatowa w Pińczowie: "Odnowienie i pamięć" - wspomina Jerzy.
Później było jeszcze kilka spotkań. Ksiądz Józef Zdradzisz - probosz parafii - opowiada jak zaprosił Traisona do swojego kościoła - powiedziałem mu - przyjdź na mszę niech ludzie zobaczą Żyda. Bałem się jak to wyjdzie, ale ludzie siedzieli i słuchali. Traison na wspomnienie tamtego wydarzenia uśmiecha się - Chciałem im opowiedzieć, o tym co chcemy zorganizować w Pińczowie. Po prostu. Był środek zimy, kilkanaście stopni mrozu - a oni siedzieli i słuchali.
|